Fuerteventura i Lanzarote
February 20, 2017 at 2:51 pm,
No comments
Fuerteventura jest jedną wielką plażą - poza tym niewiele ma do zaoferowania. Krajobraz wewnątrz wyspy jest wszędzie taki sam: szaro-buro-zielone pasma niewysokich gór, kozy i wiatraki.
Jednak plaże na tej wyspie są rzeczywiście rajskie - dorównuja, jeśli nawet nie są ładniejsze od tych karaibskich, jednak bardzo silny wiatr (nazwa wyspy oznacza właśnie „wyspa wiecznego wiatru“) nie pozwala na miłe leżakowanie, bo zimą przy temperaturze około 20 stopni Celsjusza jest po prostu zimno. Ciekawe jest to, że zachodnie i wschodnie wybrzeża wyspy są zupłenie różne. Te zachodnie jest ładogne, z turkusowym oceanem i złotym piaskiem, cywilizowane. Największą atrakcją jest słynną Playa de Sotavento, która ciągnie się przez kilkanaście kilomatrów i robi niesamowite wrażenie. Na ogromnej plaży tworzy się laguna, która zmienia swój wygląd nawet kilka razy w ciagu dnia. Chodzenie po tej lagunie to cudowna medytacja i totalne odmóżdżenie się. Zachodnie wybrzeże jest zupepłnie inne: czarne, skaliste, z dużymi falami, bardziej tajemnicze, dlatego urokliwe
.
Druga wyspa na której spedziłam jeden dzień to Lanzarote. Bardzo dziwne miejsce – tak brzydkie, że aż ładne. O Lanzarote mówi się „księżycowa wyspa” albo wyspa wulkanów. Jadąc po wyspie można poczuć się jak w scenerii skonstruowanej na potrzeby filmu science-fiction. Największym skupiskiem wulkanów jest Park Narodowy Timanfaya, gdzie z otworów ziemi sączy sié ogień i bucha dym. Nawet winorośle na tej wyspie sadzone są na czarnym piasku na podłożu z wulkanicznego piasku, trzeba jednak przyznać, że miejscowe wino jest bardzo ciekawą odmianą tradycyjnych znanych win.
Jednak plaże na tej wyspie są rzeczywiście rajskie - dorównuja, jeśli nawet nie są ładniejsze od tych karaibskich, jednak bardzo silny wiatr (nazwa wyspy oznacza właśnie „wyspa wiecznego wiatru“) nie pozwala na miłe leżakowanie, bo zimą przy temperaturze około 20 stopni Celsjusza jest po prostu zimno. Ciekawe jest to, że zachodnie i wschodnie wybrzeża wyspy są zupłenie różne. Te zachodnie jest ładogne, z turkusowym oceanem i złotym piaskiem, cywilizowane. Największą atrakcją jest słynną Playa de Sotavento, która ciągnie się przez kilkanaście kilomatrów i robi niesamowite wrażenie. Na ogromnej plaży tworzy się laguna, która zmienia swój wygląd nawet kilka razy w ciagu dnia. Chodzenie po tej lagunie to cudowna medytacja i totalne odmóżdżenie się. Zachodnie wybrzeże jest zupepłnie inne: czarne, skaliste, z dużymi falami, bardziej tajemnicze, dlatego urokliwe
.
Druga wyspa na której spedziłam jeden dzień to Lanzarote. Bardzo dziwne miejsce – tak brzydkie, że aż ładne. O Lanzarote mówi się „księżycowa wyspa” albo wyspa wulkanów. Jadąc po wyspie można poczuć się jak w scenerii skonstruowanej na potrzeby filmu science-fiction. Największym skupiskiem wulkanów jest Park Narodowy Timanfaya, gdzie z otworów ziemi sączy sié ogień i bucha dym. Nawet winorośle na tej wyspie sadzone są na czarnym piasku na podłożu z wulkanicznego piasku, trzeba jednak przyznać, że miejscowe wino jest bardzo ciekawą odmianą tradycyjnych znanych win.