Sri Lanka

Styczeń, 2014 r.

Are you happy? (Czy jesteś szczęśliwy?) – Lankijczycy zwykle nie pytają, czy coś się komuś podobało, smakowało, sprawiło radość – wystarczy dla nich jedno krótkie pytanie o szczęście, co ma swój głęboki sens, bo wydaje się, że właśnie szczęście jest podstawą filozofii mieszkańców tego kraju.

Ciągle uśmiechnięci i życzliwi, tym samym jednak nie namolni i uczciwi. Jak piszą niektóre przewodniki , wynika to z tego, że jest to kraj buddyjskiego socjalizmu. O ile jednak wszechobecny buddyzm da się zauważyć niemal na każdym kroku – zarówno w większych miastach , jak też w najdalszych dzikich zakątkach wyspy – wszędzie stoją potężne posągi Buddy, o tyle socjalizm jest raczej deklaratywny. Na pierwszy rzut oka wydało się nawet, że kapitalizm rozwija się tutaj szybciej niż w niektórych postsowieckich krajach. Lankijczycy są niezwykle przedsiębiorczy - każdy prowadzi jakiś własny interes. Świadczyła o tym chociażby liczba przydrożnych stoisk – rzadko zdarzało się, żeby w promieniu kilometra nie było jakiegoś pawilonu z owocami, napojami albo alkoholem. Pełno tutaj też quasi- przewodników, taksówkarzy tuk-tuków, czy… zawodowych magików, którzy raptem wyłaniają się spośród herbacianych plantacji i … połykają miecz. 

  Oddzielnym tematem są właśnie quasi-przewodnicy, a raczej kierowcy-przewodnicy. Wszystko odbywa się bardzo „płynnie”. Wychodzi sobie turysta z hotelu i już stoi przy nim oferujący swoje usługi tuk-tukarz, który ma tylko podrzucić do najbliższego sklepu. Zanim się jednak poczciwy człowiek zorientuje – omamiony napisanymi po polsku „rekomendacjami” - umawia się już z takim tuk-tukarzem na wycieczkę w głąb wyspy. Oferta zawiera full servis – przewóz, hotel, program, zwiedzanie. De Silva, jak się zwał nasz nowy kolega –przewodnik, poprosił o zaliczkę, wówczas ja poprosiłam o jakąś gwarancyjna umowę. Niewzruszony De Silva wyciągnął z tylnej kieszeni kawał pomiętego papieru i napisał od ręki łamanym angielskim docelowe miejsce, datę i cenę. „Proszę agreement” - wręczył mi świstek. Postanowiliśmy mu jednak zaufać. Trzeba przyznać, że De Silva nie zawiódł pod względem organizacyjnym i wykonał cały obiecany program - widzieliśmy Kandy, pierwszą stolicę Sri Lanki, gdzie zwiedziliśmy świątynię z zębem Buddy, sierociniec słoni, herbaciane plantacje i fabryki herbaty, hinduskie świątynie, a nawet zaliczyliśmy pobyt w ogrodzie z przyprawami, gdzie miejscowy przewodnik wysmarował nas kremami, zrobił masaże i … usunął włosy z nóg (dla tych kto je miał). Jako przewodnik niestety De Silva pozostawił wiele do życzenia – „look on the right is Budda temple, look on the left is Hindu temple, oh look, look there is tea plantation” – „wyczerpująco” opowiedział nam o odwiedzanych miejscach. 

 Ciekawy koloryt nadaje wyspie niezwykła mieszanka – jest to kraj trzeciego świata z pozostałościami po dawnych kolonizatorach Angolach, Holendrach i Portugalczykach. Z jednej strony dziewicza przyroda, egzotyczna uroda mieszkańców, azjatycki zgiełk i chaos większych miast, a zaraz obok w śnieżnobiałych mundurkach dzieci maszerujące do szkoły, zwracanie się per „Madame” i „Sir”, typowo portugalski koloryt portowego miasteczka Galle, zwyczaj „five o’clock tea”, czy moda na krykiet, golf i tenis. Takie nieco bardziej egzotyczne wydanie Wielkiej Brytanii.

Co zawiodło? Niestety wyspa jest strasznie skomercjalizowana – buddyjscy mnichowi z komórkami, pozujące do zdjęć Lankijki na herbacianych plantacjach zaraz prosząc o „money”, w świątyni z zębem Buddy trudno poczuć aurę, bo ze wszystkich stron pchają się turyści, tropikalny las przypominał mi ten mój pod własnym domem… Największy plus - niezwykle przyjemny klimat. Chociaż temperatura we dnie nieraz przekraczała 32 stopnie, a w nocy utrzymywała się w granicach 27 stopni, upał nie był wcale męczący. Jeśli jeszcze jechało się tuk-tukiem i owiewał nas wiaterek, to człowiek mógł zacząć zastanawiać się, że jeśli reinkarnacja rzeczywiście istnieje, to musiał coś w ostatnim życiu zrobić bardzo, bardzo złego, że będzie musiał niedługo wrócić na Litwę, gdzie jest minus 20.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.


Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.


Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Mozyro  Photography.